poniedziałek, 21 marca 2016

Mazurek na waflach - z różą i porzeczkami

Wielkanoc kojarzy mi się z jajkami, z chrzanem, z pieczonym mięsem na zimno, sałatką warzywną i przede wszystkim z żurkiem. Z jajkiem i białą kiełbasą oczywiście. Ze słodkości zwykle był jakiś sernik, czasem nawet makowiec, baba - mazurki zaczęłam piec dopiero ja. 

Ale krąży w rodzinie opowieść o pewnym mazurku, a właściwie jest ów mazurek przedmiotem licznych dociekań (ekhem, głównie moich..). Mazurek mianowicie był z cukierni i  Babcia wspomina go jako coś wspaniałego. Na pewno był waflowy. Babcia opowiada, że były to wafle przekładane rozmaitymi masami, galaretkami, oblane czekoladą, dodatkowo w mazurku tym znajdować się miały również rurki waflowe. Opis tego cudownego nadmiaru natychmiast przywodzi mi na myśl ciasta typu Shrek, ale drążę dalej :)  Mama również pamięta mazurek na waflach, z cukierni rzecz jasna, z tym że wedle Jej opisu był to po prostu wafel a la pischinger z masą margarynowo-kakaową w miejsce czekolady. Co ciekawe Mama wspomina również ciasto z wafli, rozmaitych mas i waflowych rurek, ale to ciasto miałoby mieć kształt trójkąta. Ja z kolei doskonale pamiętam ciasto w kształcie trójkąta, ale jestem pewna, że żadnych wafli w nim nie było, był to po prostu sernik na zimno z herbatników, zwany przez wielu chatką, a  u mnie w domu występujący pod nazwą sernik trójkątny.

I tak :D Nie jestem przekonana, czy uda mi się kiedykolwiek ustalić, jak dokładnie wyglądał ów doskonały mazurek na waflach, postanowiłam jednak zainspirować się wspomnieniami i przygotować mazurek waflowy z masami wg własnego pomysłu, choć osobiście nazwałabym go po prostu fantazyjnym pischingerem. Nieczęsto robię takie wafle i do niedawna jadłam je głównie w wersji czekoladowej, ewentualnie czekoladowej z powidłem. Mieszkając w Krakowie co prawda zdarzało mi się próbować pischingerów w różnych smakach, ale i tak najlepszy był w Dymie, klasyczny, czekoladowy, Dopiero nie tak dawno spróbowałam wafla w wersji cytrynowej (autorstwa Basi i Emilka :*) i przepadłam :) A dziś pischinger (mazurek ;)) kwiatowy!


Uwielbiam połączenie czarnej porzeczki z różnymi kwiatowymi aromatami, dlatego nie miałam wątpliwości jakim smakiem skontrastować słodycz róży w tym mazurku. Poza tym porzeczka kojarzy mi się bardzo wielkanocnie, odkąd bowiem pamiętam Dziadziu przynosił przed Wielkanocą porzeczkowe gałązki, które w domu rozwijały pączki i wspaniale pachniały (gdy nie tak dawno odkryłam herbatę*, która moim zdaniem pachnie głównie pędami porzeczki, oszalałam z radości :)) Oczywiście róża nie jest jedyną możliwością, z porzeczkami świetnie smakują również fiołki, ale że fiołków mam jeden słoiczek, a róży jakieś 4 to zrobiłam z różą :)

Mazurek z różą i porzeczkami:

1 opakowanie wafli (suchych)
150 g masła
50 g cukru
1 łyżka kwaśnej śmietany
2 łyżki soku z cytryny
5 łyżek róży
5 łyżek galaretki z czarnej porzeczki**

Masło utrzeć z cukrem na białą, puszystą masę, pod koniec ucierania dodać śmietanę i sok z cytryny oraz różę. Wafle przekładać masą różaną i porzeczkami w takiej kolejności: wafel - róża - wafel - porzeczki - wafel - róża. Przycisnąć deseczką, obciążyć, odstawić na kilka godzin do lodówki, udekorować***. Aromatyczny, wiosenny, pyszny :-)

* Herbata owa nazywa się Silver Sprout i jest herbatą zieloną :)
** Można oczywiście użyć czegokolwiek porzeczkowego, ja mam spory zapas galaretki (którą zresztą uwielbiam za taki czysto-porzeczkowy smak) i pasuje tu ona doskonale :-)
*** Jeżeli macie ochotę na taką dekorację jak na zdjęciu, to proponuję dodać przed zdobieniem dodatkową łyżkę (albo i dwie) śmietany do masy maślanej, moja była zbyt gęsta i wygląda po zastygnięciu średnio.. ;)

PS. Mazurki piekłyśmy razem z Alcią, Anitką, Basią i Madzią, dzięki Dziewczyny kochane i jestem niezmiernie ciekawa, co tym razem wymyśliłyście :))) Dobrych Świąt i pięknej wiosny :-)

czwartek, 4 lutego 2016

Pączki

Pączki czy faworki? A może oponki? :)
Jedno jest pewne, w Tłusty Czwartek musi być tłusto, tzn. musi się smażyć w głębokim tłuszczu. O ile mazurki czy świąteczne ciasteczka lubię piec i piekę przez okrągły rok, o tyle z tym głębokim tłuszczem mam problem, uwielbiam karnawałowe łakocie, ale za tym smażeniem nie przepadam.. Karnawałowe smakołyki smażę więc tylko w karnawale, smażenie zresztą jest zwykle na dużą skalę, oponki z babcią, pączki z babci siostrą a obie panie brudzenia rąk na mniej niż kilo mąki raczej nie uznają :D Jedynie na chrust skuszę się czasem by zrobić go w domu i okazuje się wtedy, że porcją z 300 g mąki naje się spokojnie i 5 osób i jeszcze można poczęstować gości ;)

Więc dziś do trójki: pączki-chrust-oponki dołączają pączki, tych tu jeszcze nie było! Od lat kocham przepis Disslowej, jakieś 2-3 lata temu skusiłam się jednak też na pączki na słodkiej śmietance ze znanej chyba wszystkim W staropolskiej kuchni Lemnis-Vitry i teraz mam dylemat, które lubię bardziej.. Lubię takie dylematy, to wiem na pewno :D


Obecnie minimalnie prowadzi chyba jednak Disslowa wiec dziś przepis na pączki bardzo dobre, tak sobie teraz myślę, że może by spróbować dodać do nich tej słodkiej śmietanki? Byłyby może jeszcze lepsze? :) I najważniejsze: ogromnie dziękuję za wspólne smażenie Alci, Anitce, Basi i Madzi :)))

Pączki - przepis Marii Disslowej:

1/2 kg mąki
25-30 g drożdży
6 żółtek
100 g cukru
100 g masła
250 ml mleka
1 łyżka rumu
szczypta soli
skórka otarta z 1 cytryny
+ róża do nadziewania
+ cukier puder do posypania albo ulubiony lukier

Z drożdży, łyżki mąki, łyżki cukru i kilku łyżek letniego mleka zrobić rozczyn, odstawić żeby ruszył. Masło rozpuścić w reszcie mleka. Wszystkie składniki wraz z rozczynem wrzucić do miski, wyrobić gładkie, elastyczne ciasto, przykryć, odstawić do wyrośnięcia. Formować pączki, rozpłaszczając placuszki ciasta na dłoni, do środka wkładając małą łyżeczkę nadzienia* i sklejając dokładnie jak zwykłą bułkę. Odkładać złożeniem na spód. Pozwolić pączkom wyrosnąć. W tym czasie rozgrzać tłuszcz. Pączki smażyć na złoto (najpierw pod przykryciem, tak jak leżały na stole, drugą stronę bez przykrycia**). Polukrować albo pocukrować i zajadać :)

*Ja wolę duuużo ciasta i ciut nadzienia (to ciasto jest wspaniałe, a róża bardzo aromatyczna), ale jak ktoś woli odwrotnie to nie widzę przeszkód :-)
**Podobno wtedy pączki smażą się z ładną obrączką, potwierdzam, że się smażą, choć nie wiem, czy bez tego czary-mary też by się tak nie usmażyły ;)

PS. Róża na zdjęciu jest lekko podgrzana. Któregoś roku scukrzyła mi się przeokrutnie i bałam się, że po króciutkim smażeniu w pączkach będzie chrupać w zębach ;) Normalnie jednak róży do pączków nie podgrzewam i wygląda ona tak jak w zalinkowanej notce.



poniedziałek, 18 stycznia 2016

Kruche, ze śliwkami i z rumem

To dla dorosłych! Ileż to razy dziecko słyszało to przy stole, ileż to razy gapiąc się z innymi dziećmi na wystawy dziecko samo powtarzało: To dla dorosłych! I tak chyba sobie myślało to dziecko, że jak będzie dorosłe to piło będzie tylko kawę ze szklanki w koszyczku, jadło wisienki w czekoladzie i chodziło na obcasach, jak pani

Ciastko dla dorosłych wypatrzyłam kiedyś w warszawskim Lukullusie. Uwielbiam ich pączki warszawskie, uwielbiam ptysie i szarlotkę, kuszą mnie strasznie ponczówki, których jeszcze nie próbowałam, ale to niepozorne cieniutkie ciastko dla dorosłych okazało się hitem. Cienka warstwa kruchutkiego ciasta, warstwa kajmaku, suszone śliwki (może nawet węgierki?) i czekolada. No i rum! Ach ten rum! Rum w kajmaku, w rumie macerowane śliwki. Wygląda na to, że naprawdę fajnie jest być dorosłym :)


Ciastko dla dorosłych przemyciłam do Pragi i Basi podobno też posmakowało ;) Postanowiłyśmy więc poczynić plagiat i z racji pewnego oddalenia od źródła pysznych ciastek popełnić ciastko w Czeskiej Republice i na Mazurach. Wyszło pysznie :-)

Kruche ze śliwkami i z rumem - ściągnięte z ciastka dla dorosłych Lukullusa :)
Ciasto:

150 g mąki pszennej
100 g mielonych migdałów bądź mąki ziemniaczanej
150 g masła
50 g cukru pudru
1 jajko

Kajmak:

2 szkl. pełnego mleka
500 g cukru
kieliszek rumu

+ śliwki suszone macerowane kilka dni w rumie
+ gorzka czekolada rozpuszczona w 2-3 łyżkach masła

Zagnieść kruche ciasto, dobrze schłodzić. Ugotować kajmak: cukier rozpuścić w mleku i gotować w dużym rondlu 1,5-2 h (do porządnego zgęstnienia), przestudzić. Do przestudzonego kajmaku dodać rum, wymieszać. Ciasto rozwałkować, jeszcze raz schłodzić, upiec na złoto w 180'C, wystudzić. Na spodzie rozsmarować masę kajmakową, ułożyć osączone z rumu śliwki (można pokroić na połówki), całość oblać czekoladą rozpuszczoną w maśle. Delikates! :)

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Elisenlebkuchen

Na Święta piekę od lat te same pierniczki, ulubione, ale co jakiś czas lubię też upiec coś innego, pierniczkowego. Piernikowy repertuar jest naprawdę szeroki, więc jest w czym wybierać. Bardzo lubię Lackerli z Bazylei, bardzo lubię Lebkuchen, tym razem miałam ochotę na coś bardzo cytrusowego i bardzo orzechowego więc Lebkuchen w wersji "super" czyli Elisenlebkuchen wydają się wyborem oczywistym. Więc w świątecznej atmosferze, krótko i leniwie, bez gadania (i dlatego, że obiecałam Madzi-Majance ;))  pyszne pierniczki :-)

Elisenlebkuchen (za Birgit Kerr):

3 jajka
200 g cukru
150 g mielonych orzechów (laskowe, włoskie, migdały, jeśli chcemy trzymać się oryginału to z przewagą laskowych)
100 g drobno posiekanych orzechów laskowych
100 g kandyzowanych skórek pomarańczowych
skórka otarta z 1 pomarańczy
skórka otarta z 1 cytryny
2 łyżeczki ulubionych przypraw piernikowych (u mnie goździki, czarny pieprz, gałka muszkatołowa, ziele angielskie, trochę kardamonu, cynamonu, anyżu, imbiru i kolendry)
ok. 20 małych opłatków (oblatów)

Lukier:
200 g cukru pudru
2-3 łyżki soku z cytryny

Mielone orzechy i przyprawy posiekać w blenderze z kandyzowaną skórką, wymieszać z cukrem, jajkami, skórką otartą z cytrusów i orzechami siekanymi. Masę schłodzić przez ok. 24 h. Łyżką nakładać masę na opłatki, piec na złoto (ok. 18 min. w 180'C). Po przestudzeniu polukrować lukrem z cukru pudru i soku z cytryny. Cytrusowe, orzechowe, świąteczne, pyszne! :-)

sobota, 12 grudnia 2015

Kruszonka z jabłkami

Jedną z rzeczy, które utkwiły mi w pamięci z dość wczesnego dzieciństwa jest pokaźnych rozmiarów kawał suchego, kruchego ciasta, który mama znajomego rodzeństwa trzymała w zamrażarce i w razie potrzeby wyjmowała, tarkowała czyniąc coś na kształt kruszonki, szybko piekła i deser w minutę był gotowy. Bardzo mi się to podobało, w pewnym momencie pomysł ten uznałam za wręcz genialny, nigdy go jednak nie powtórzyłam. Szybka kruszonka z czymś jest jednak wciąż jednym z moich ulubionych deserów, z tym że przygotowuję go na bieżąco, zagnieść kruszonkę to przecież naprawdę chwilka!

Wiosną pod kruszonką zapiekam rabarbar, latem wszelkie możliwe jagody, jesienią zaś śliwki, gruszki i jabłka. Do jesiennej wersji kruszonki dodaję wszystko to, czego dodałabym do szarlotki, czyli wanilię i cytrynę (moja ulubiona!), różę (druga ulubiona :-)), kardamon i cytrynę albo dodatki a' la grzane wino: suszone owoce macerowane w porto z przyprawami korzennymi.


A dziś zapraszam na minimalistyczną wersję kruszonki z jabłkami i rodzynkami w rumie z dodatkiem goździków, kardamonu, pieprzu i odrobiny imbiru. Przyprawy oczywiście wedle uznania, opcja z wanilią i cytryną będzie jeszcze lepsza! :)

Korzenna kruszonka z jabłkami:

3 jabłka (szara reneta, antonówka, boskop)
solidna garść rodzynek macerowanych w ciemnym rumie (koryntki lub złote rodzynki będą idealne, rum choć przyzwoity)
po szczypcie utłuczonych lub zmielonych goździków, kardamonu, pieprzu czarnego i suszonego imbiru

Kruszonka:
100 g mąki
50 g cukru (pół na pół biały i brązowy)
50 g masła

Rodzynki macerować w rumie min. kilka-kilkanaście godzin (najłatwiej po prostu zalać  jakąś ilość rodzynek rumem, odstawić i w miarę potrzeby podbierać i uzupełniać* :-)). Kruszonkę zagnieść i schłodzić. Jabłka obrać, pokroić w plasterki, wyłożyć do natłuszczonej formy lub foremek. Rodzynki z rumem wymieszać z przyprawami, dodać do jabłek, całość posypać kruszonką, zapiekać ok. 20 min. w 180'C (do zezłocenia kruszonki). No i już :-)

*Zachęcam do nastawienia takich rodzynek już teraz, te które dotrwają do wiosny będą przefantastyczne do drożdżowej baby! :-)

PS. Kruszonka oczywiście z okazji Korzennego Tygodnia Ptasi :-)


poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Bublanina

Drożdżowe albo kruche. Najlepiej z kruszonką. I z wanilią. I z cytrynową skórką. No i z masłem, nie inaczej. To lubię. I zupełnie nie wiem, czemu tak bardzo uparłam się, żeby zrobić coś jadalnego z ciasta, do którego chyba nigdy nie czułam większego sentymentu, z ciasta bez masła, bez kruszonki,  które nie widziało drożdży. Choć może, jeśli mowa o sentymentach, to nawet coś w tym jest, bo gdy wreszcie , za trzecim podejściem, ciasto zaczęło mi smakować, uświadomiłam sobie, że przepis to niemal ten sam (no dobrze, bardzo podobny ;-)) , z którego lat temu ileś tam, w końcówce ciepłego sierpnia, piekłam babeczki, które wcinaliśmy  w pustawym nieco budynku wydziału filologiczno-historycznego w mieście na północy czekając na pewien chyba dość ważny i, jak się potem okazało, całkiem miły egzamin. Nie pomyliłam się lat temu ileś tam, pisząc, że smak ten będzie mi się chyba już na zawsze kojarzyć z owym ciepłym, sierpniowym przedpołudniem, pustawym nieco budynkiem.. :-)


W każdym razie: bublanina to kolejny pomysł z czeskiej kuchni, placek bardzo letni, bo bardzo szybki i z owocami, może nie jakiś szałowy, ale całkiem spoko, zwłaszcza jeśli dodać do niego cytrynowej skórki. I wanilii. A najlepiej jeszcze i kruszonkę! Choć czy to jeszcze będzie bublanina? ;-)

Bublanina z czerwonymi porzeczkami - przepis z Magazynu Hospodářskych Novin:

2 kubki mąki (tzw. półgrubej czyli zbliżonej do krupczatki)
1 kubek cukru (w tym 2 łyżki domowego cukru z wanilią)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 kubek mleka
2 jajka
0,5 kubka oleju
skórka otarta z 1 dużej cytryny
+ czerwona porzeczka
+ cukier puder do oprószenia

Suche składniki wymieszać w jednej misce, mokre w drugiej, połączyć. Ciasto wylać na dużą blachę (tzw. sernikową), ułożyć na nim porzeczki, piec na złoto w 180'C (ok. 25 min.). Lekko przestudzić, oprószyć cukrem pudrem. Na upalne lato :-)

PS. Owocowy placek jak nakazuje tradycja piekłam z Alcią, Anitką, Basią i Madzią, miało być jagodowo więc dodam, że z jagodami (a w Małopolsce z borówkami ;-)) bublanina będzie równie pyszna! :) Dziewczyny, dziękuję! I do następnego :-)

sobota, 6 czerwca 2015

Kruche z różą i rabarbarem

Kilka dni temu, skubiąc podczas spaceru po okolicznych łąkach pierwsze w tym roku kwiaty akacji, przypominałam sobie łakocie, którymi zajadaliśmy się wiosną, latem mając  trzy latka, trzy i pół.. albo niewiele więcej :-) Strąki (czyli młody, przesłodki zielony groszek), poziomki zbierane na do przykrywki od słoika, marchew prosto z grządki, tylko opłukana w konewce, przesłodki sok wypijany z akacjowych kwiatów, mirabelki, maluteńkie ogórki rwane prosto z krzaka i rabarbar! Kwaśny rabarbar moczony w cukrze, to od rabarbaru zaczynał się sezon na wiosenno-letnie smakołyki!

Żadne tam truskawki, do dziś rabarbaru wypatruję niecierpliwie, gdy tylko zaczyna się robić coraz cieplej, rabarbar = wiosna, rabarbar = już niedługo wakacje, rabarbar = nie wracam do domu póki się ściemni :-)

Zwykle nacieszę się kwaśną łodygą zjedzoną na otwarcie sezonu, jak lata temu, z cukrem, jakimś plackiem (zwykle na zsiadłym mleku), rabarbarowym kompotem i dość, w tym roku jednak na rabarbar rzucam się jak dzika, nie wiem czemu, ale wyjątkowo się za nim stęskniłam. Jak widać niewiele wystarczy do radości :-)
Nie wnikam, piekę rabarbarowy placek za plackiem, był już tort z rabarbarem, była rabarbarowa szarlotka, a dziś zapraszam na moje od zawsze (zaraz za drożdżowym) ulubione - kruche z czymś. Tym razem z rabarbarem i różą :-)



O rabarbarze z dodatkiem róży pisałam już lat temu, o rety!, 5, rabarbar i róża to połączenie doskonałe - kwaśne jak licho łodygi i odrobina przesłodkich płatków, ach :-)
W tym roku rabarbar i róża najprościej jak się da, na cieniutkim kruchym spodzie, ze słodką, złocistą kruszonką - niebo :-)

Kruche z rabarbarem i różą:

Ciasto:
200 g mąki
100 g masła
50 g cukru pudru
1 żółtko

kilka łodyg rabarbaru (najlepiej malinowego)
kilka łyżek cukru
1 płaska łyżeczka skrobi ziemniaczanej*
łyżka róży

Kruszonka:
100 g masła
100 g cukru
150 g mąki

Zagniatam kruszonkę, wstawiam do lodówki. Zagniatam kruche ciasto i również wstawiam do lodówki. W tym czasie obieram i kroję rabarbar, przesypuję cukrem. Schłodzone ciasto cieniutko rozwałkowuję, układam na blasze, odstawiam do lodówki jeszcze na ok. 30 min. Podpiekam spód (ok. 10 min. w 180'C), rabarbar mieszam z łyżeczką skrobi. Na podpieczonym spodzie rozsmarowuję łyżkę konfitury różanej, układam rabarbar i posypuję kruszonką. Piekę do zezłocenia. Kwaskowe, słodkie, przedobre :-)

*Nie przepadam za zagęszczaniem czegokolwiek skrobią, ale kisiel rabarbarowy to też smak dzieciństwa, więc tym razem można.. :-)
*

wtorek, 21 kwietnia 2015

Pokrzywy, nádivka

- Spróbujesz?
- Takie bardzo przednówkowe to danie..
- Hmm?
- Suche bułki i pokrzywy..

Nádivka to w Czechach danie głównie wielkanocne, choć bywa podawana również na co dzień jako dodatek do mięsa. Zresztą, jako karlovarský knedlík (czyli to samo tylko gotowane), występuje jako příloha wcale nie tak rzadko. Najkrócej mówiąc to suche bułki (lub - rzecz jasna - rohliki) i zioła sklejone jajkami i upieczone. Pisałam już kiedyś o nádivce w wersji mięsnej, o nádivce z wędzonką, na wywarze mięsnym, dziś czas na nádivkę w wersji wege. Przyznam szczerze, że choć zapach wędzonki uwielbiam i mięsa raz na jakiś czas nie odmawiam, to arcywiosenna, ziołowa, jarska nádivka skradła moje serce ;)

Nádivka to danie  wiosenne, to danie, w którym pierwsze skrzypce grają świeże, młode, przearomatyczne zioła: obowiązkowo pokrzywa, poza tym tradycyjnie: bluszczyk kurdybanek i szczawik, ale nada się właściwie wszystko, co zielone. Osobiście uwielbiam wyraźną nutę szałwii.
W tym roku szczęśliwie śnieg końcem kwietnia już nie zalega (doskonale pamiętam, że przed dwoma laty, gdy pisałam o nádivce po raz pierwszy, śnieg stopniał tuż przed majowym weekendem, resztki śniegu w lasach znajdowaliśmy jeszcze w maju ;-)) więc nie ma problemu, by przetrzebić z pokrzyw grządki bądź wybrać się na pokrzywowe zbiory na łąkę. Podwójna przyjemność :-)

Dodam jeszcze, że skojarzenie z Semmelknodel lub, jeszcze bardziej, z Serviettenknodel, które się pewnie części z Czytelników nasuwa jest zupełnie nieprzypadkowe i jak najbardziej trafne. Wspomniany wcześniej karlovarský knedlík to dokładnie to samo danie, a ośmielę się twierdzić, że bezmięsna nádivka to po prostu upieczony knedlík (choć być może korzenie obu dań są inne, nádivka np. niegdyś zawierała  dodatek głowizny, stąd też inna jej nazwa - hlavička).

W tej wersji nádivka urzeka swoim aromatem, zapach ziół unosi się w kuchni w czasie siekania, w czasie pieczenia i jeszcze długo, długo później, ziołami pachną ręce, dodajcie do tego zapach ciepłego pszennego pieczywa - bajka :-)

Nádivka - z grubsza za Basią:

7-8 suchych kajzerek (mogą być naprawdę suche, niemal jak na tartą bułkę)
300 ml mleka
50 ml śmietany
5 jajek
zioła (tym razem dałam duuużo pokrzyw, czosnek niedźwiedzi, troszkę mniszka i innych chwastów z ogrodu + solidną szczyptę suszonej i otartej w palcach szałwii) - jak najwięcej, duża miska, ze 2-3 pęczki lub ok. 200 g
50 g masła (rozpuszczonego lub po prostu miękkiego)
sól
czarny pieprz

Bułki pokroić w średnią kostkę, namoczyć w mleku i śmietanie (kilka-kilkanaście minut), wymieszać delikatnie z posiekanymi grubo ziołami. Jajka lekko ubić z masłem, doprawić solą, pieprzem. Bułki i zioła wymieszać z masą jajeczną, przełożyć do formy (dowolnej, ja lubię piec nádivku w keksówce), piec 40-45 min. w 180'C. Jeść na ciepło, na zimno, najlepiej na powietrzu :-)



poniedziałek, 30 marca 2015

Morele, marcepan, mazurek

Przetarłam lekko oczy ze zdziwienia zerkając na datę wpisu o mazurku daktylowym, mazurku, który zapoczątkował, można chyba by już rzec, tradycję wspólnego z Alcią, Anitką, Basią i Madzią wypiekania mazurków, o mazurku, który stał się też przyczynkiem do jakże poważnych rozważań nad definicją mazurka właśnie oraz tortu. Naprawdę to już 4 lata? :-)

Przypomniały mi się te tortowo-mazurkowe rozmowy nie bez przyczyny - na kolejne wspólne, tym razem, przedświąteczne pieczenie mazurków wymarzyłam sobie mazurek o smaku.. tortu, który lat temu jeszcze więcej upiekłam właśnie na Wielkanoc. Nie jestem specjalnie tortowa, kruche, cieniutkie mazurki stawiam zdecydowanie ponad kremowe przekładańce, wtedy jednak jako początkująca piekareczka, chciałam chyba spróbować swoich sił w czymś bardziej skomplikowanym niż zwykłe kruche ciasto. Padło na tort z przepisu znalezionego w Przyjaciółce (a może Poradniku Domowym?), przepisu, który kusił nazwą i kusił smakami. Wiedeński tort ponczowy, tak bowiem nazywał się ów wypiek, zamiast kremów przekładany miał być warstwami morelowej (a jakże!) konfitury oraz rumowego marcepanu, nasączany aromatycznym cytrusowo-rumowym ponczem oraz lukrowany cytrynowo-rumowym lukrem. I powiem szczerze, jak na tort, był wyśmienity.

Dużo smaków (jak na mój gust naprawdę bardzo dużo), ale doskonale do siebie pasujących - pomyślałam, że ciekawie byłoby spróbować odtworzyć je w cieście doskonałym, w kruchym, cieniutkim mazurku - przyznam nieskromnie, ten pomysł to strzał w dziesiątkę!

Kruche ciasto na mazurki piekę od lat z przepisu na zwykłe ciasto kruche, zamieniam jednak część mąki pszennej na skrobię ziemniaczaną (albo inną mąkę bezglutenową, ale ziemniaczana jest najbardziej ekonomiczna i znakomicie spełnia swoją funkcję), ciasto dzięki temu jest jeszcze bardziej kruche i delikatne, sypkie wręcz. Co do konfitury to namawiam by użyć domowej, ewentualnie, w przypadku braku takowej, przygotować konfiturę z suszonych moreli (morele zalać wodą albo czymkolwiek, pogotować kilka - kilkanaście minut i zmiksować). Marcepan można wałkować zwilżając go rumem bądź posypując cukrem pudrem. No i rum, rum gra w tym mazurku tak naprawdę pierwsze skrzypce, jest doskonale wyczuwalny, dlatego warto by był jak najlepszy, obowiązkowo ciemny, aromatyczny. Warstwy dobrze, żeby były jak najcieńsze, taki mazurek wydaje mi się bardzo wykwintny, elegancki.. I pyszny :-)
Alciu, Anitko, Basiu, Madziu, dziękuję! :-)

Mazurek z morelami i marcepanem:

Ciasto:
75 g masła
75 g mąki tortowej
50 g skrobi ziemniaczanej
25 g cukru pudru
1 żółtko
skórka otarta z 1 cytryny

+ 4 łyżki konfitury morelowej
+ 25 g marcepanu

Lukier
1 szkl. cukru pudru
sok z 1/2 cytryny
1 łyżka rumu

+ garść płatków migdałowych

Mąki wymieszać z cukrem i skórką z cytryny, dodać posiekane zimne masło oraz żółtko, szybko zagnieść (tylko do połączenia składników). Ciasto schować na min. 30 min. do lodówki, po tym czasie rozwałkować cienko, nakłuć widelcem, ponownie dobrze schłodzić. Piec do lekkiego zezłocenia w 180'C (ok. 10-13 min.). Gotowe przestudzone ciasto posmarować cienko konfiturą morelową, przykryć cieniutką warstwą rozwałkowanego marcepanu. Przygotować lukier: cukier ukręcić z sokiem z cytryny i rumem, lukier ma być średnio gęsty. Marcepan oblać lukrem, posypać obficie płatkami migdałowymi.  Bardzo wielkanocny :-)
Dobrych Świąt! :-)